Zaledwie
trzy lata temu byłam gotowa rzucić się ojcu w ramiona i mówić,
że cieszę się jego wizytą. Byłabym przejęta i naprawdę
uradowana. Usiedlibyśmy na krzesłach i zadałabym mu wszystkie
pytania, które chodziły mi po głowie. Spytałabym, czemu
przychodzi do mnie z wizytą piętnaście lat po oddaniu mnie. A
teraz?
Teraz
dostałam czkawki, ale ją zignorowałam, wiedząc, że przejdzie.
Byłam wściekła i wcale nie starałam się tego ukryć, stałam i
wpatrywałam się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, w człowieka
podającego się za mojego ojca. Jak przez mgłę zdałam sobie
sprawę z faktu, że moje oczy błyszczą się na złoto –
odczytałam to z miny mężczyzny. Wydawał się być tym faktem
uradowany i zdziwiony.
Jak on
w ogóle śmiał? Najpierw znika na całe osiemnaście lat, a po tym
czasie (i to w moje urodziny!) nagle się zjawia? Oprócz
niewyobrażalnej wściekłości i zdenerwowania z pierwszego
spotkania, czułam ciekawość, dlatego otworzyłam swój umysł, a
wtedy... Nic. Jego myśli były ode mnie odcięte. Czułam się,
jakbym chciała przejść przez korytarz, którym chodziłam już
mnóstwo razy i zawsze był otwarty, a teraz... Zamknięto przede mną
drzwi. Żadnych myśli, tylko emocje, które odczuwał. Był
przejęty, zestresowany, zdziwiony, ale uradowany i dumny. Nie miałam
pojęcia czemu, więc miałam ochotę go spoliczkować.
– Dlaczego? – wydusiłam, czując ogromną gulę w gardle. –
Dlaczego nic nie słyszę? – spytałam szeptem bardziej siebie niż
jego. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, wręcz
zachłysnęłam się powietrzem, ale poczułam również radość:
wyczułam znajomą nutkę w jego zapachu. Od razu domyśliłam się,
że jesteśmy z tego samego gatunku. – Jesteś wilkiem?
Liam
przyłożył palec do ust, ale kiwnął głową. Po chwili ponownie
usiadł na krześle, które zajmował wcześniej. Przez chwilę
stałam jak sparaliżowana – nie miałam pojęcia, co ze sobą
zrobić, aż w końcu otrząsnęłam się grubsza z szoku i również
przycupnęłam na brzegu drugiego krzesła.
– Dlaczego? – powtórzyłam z naciskiem, jednakże teraz miałam na
myśli coś innego. Musiałam wiedzieć dlaczego zjawił się tutaj.
– Na
początku chciałem ci złożyć serdeczne życzenia z okazji twoich
osiemnastych urodzin, Lailah – powiedział, starając się nie
okazywać emocji, które nim zawładnęły – Jesteś teraz dorosłą
kobietą. I na dodatek naprawdę piękną – rozmarzył się. –
Masz oczy swojej matki.
Powiedział
za dużo i chyba zdał sobie z tego sprawę, dopiero po wypowiedzeniu
tych słów. Natychmiast podchwyciłam temat.
– Matki? Kim ona była? Jeszcze żyje? I dlaczego, do diabła, mnie
tutaj zostawiłeś?!
– Jesteś na mnie wściekła. – Co ty nie powiesz?!,
przemknęło mi przez głowę, ale zostawiłam ten komentarz dla
siebie. – I wcale nie mam ci tego za złe. Zostawiłem cię w
sierocińcu, ale proszę... Nie. Chcę byś wiedziała, że nie
miałem wyboru. Byłem wtedy rok od ciebie młodszy i byłem
nieodpowiedzialny. Buntowałem się i nie chciałem nikogo słuchać
– mówił, a mnie żal ściskał serce. Kto by pomyślał, że w
końcu poznam swojego ojca? Kto by przypuszczał, że zacznie mi
mówić jaki był w młodości? Pokręciłam gwałtownie głową.
– I to
był powód? – warknęłam wściekła. Wzrok utkwiłam w swoich
dłoniach, które rysowały powierzchnię mahoniowego stołu. Z
wściekłości zaczynałam tracić nad sobą panowanie, a co za tym
szło – mój wygląd powoli przestawał przypominać dziewczęcy.
Coraz bardziej się upodabniałam do swojego demona, który drzemał
gdzieś w głębi mnie. Do mojego wilka o czarno – białej sierści
z domieszką szarości, co było dziwnym umaszczeniem, jak na tak
dostojne zwierze.
– Okropny i niewystarczający – zgodził się mężczyzna. –
Jednak... Pewnie na to już za późno i wcale nie proszę cię, byś
mi przebaczyła, ale... Chciałbym to wszystko naprawić.
– Naprawić! – krzyknęłam, podrywając się ze swojego krzesła,
które upadło na linoleum. Mój „ojciec” nie był zaskoczony
takim wybuchem złości. – Masz stuprocentową rację. Teraz jest
już na to stanowczo za późno. Mógłbyś tu wrócić, gdy miałam
siedem lat, dziesięć, albo nawet czternaście, a nie teraz! –
Umilkłam na chwilę, wpatrując się uważnie w twarz Liama. Była
taka znajoma, a jednak tak obca. – Chcesz to naprawić z poczucia
winy, panie Thomas? Czy jest może jakiś inny szlachetny powód
pańskich intencji? – spytałam głosem pełnym słodyczy oraz
jadu. Chciałam, żeby zabolało go równie bardzo jak mnie.
Mężczyzna
westchnął.
– Po
zostawieniu ciebie – zaczął – zacząłem mieć niewyobrażalne
wyrzuty sumienia, których nijak nie szło zagłuszyć. Twoja matka
mi tego nie ułatwiała – po twoich narodzinach stała się dla
mnie nieosiągalna. Zniknęła, a ja nie wiedziałem dlaczego.
Powiedziała tylko, że nazywasz się Lailah i mam się tobą
zaopiekować. Byłem wtedy tak na nią wściekły – kochałem ją
najbardziej na świecie, a ona nie chciała mnie znać! Przypominałaś
mi o niej, więc musiałem cię porzucić. Moi rodzice zabraniali mi
tego, ale jak już mówiłem, często się buntowałem, więc ich nie
posłuchałem. Potem było już za późno, żeby wszystko odkręcić.
Oślepiła mnie moja własna duma, która nie pozwalała mi cię
zabrać z powrotem do domu – dokończył z nutą złości na samego
siebie. Spojrzał na mnie z desperacją w oczach, które teraz były
równie złote, co moje podczas pełni.
Wściekłość
ulotniła się ze mnie, niczym powietrze z przekłutego balonu.
Poczułam znużenie całą tą niewygodną sytuacją, chciałam, żeby
Liam Thomas sobie już poszedł i zostawił mnie w spokoju, a
jednocześnie... Wolałam, żeby został i mnie już nie opuszczał.
To okrutne, co mi zrobił, ale okazywał skruchę. Chciał to
wszystko naprawić, a poza tym mógłby mi udzielić odpowiedzi na
pytania, dotyczące mojej przemiany. Tak, nawet w tej sytuacji jest
jakiś plus, a ja musiałam działać, żeby mi nie umknął.
Musiałam się przyznać sama przed sobą, że ja też chciałabym
zacząć żyć od początku. Z ojcem, jakiego nigdy nie miałam.
Podniosłam swoje krzesło i usiadłam na nim pokornie. Wlepiłam
wzrok swoich oczu w Liama i poczułam, że jego intencje są
prawdziwe. Że naprawdę chce mnie poznać, dowiedzieć się, co go
ominęło, jakie mam życie. On również chce mieć dziecko, którym
mógłby się chwalić przed kolegami.
– W
jaki sposób chciałbyś to naprawić? – spytałam cicho.
– Na
początku – odparł również szeptem – mam zamiar zaprosić cię
do siebie. Co ty na to? Mam domek jednorodzinny, w którym jeden
pokój połączony z łazienką, już na ciebie czeka – stwierdził
z nieśmiałym uśmiechem, a potem uderzył się ręką w czoło. –
Zapomniałbym – Włożył rękę do wewnętrznej kieszeni swojej
ciemnej marynarki, którą miał na sobie i wyjął podłużne
pudełko, owinięte bladoróżowym papierem ozdobnym i z ciemniejszą
wstążką. Podał mi pudełeczko z dumą. Przyjęłam je z niemałą
ciekawością i zaczęłam odpakowywać. – Jeszcze raz wszystkiego
najlepszego, Lailah.
Zapiałam
z zachwytu, gdy zauważyłam zawartość: był to naszyjnik z białego
złota, posiadał również trzy duże kamienie szlachetne, które
błyszczały radośnie, odbijając promienie słońca.
– Ale
to są...
– Diamenty – dokończył za mnie Liam. Wstał, zabrał naszyjnik i
zapiął go na mojej szyi. Pierwszy raz w życiu dostałam tak
kosztowny prezent i może gdybym nie była egoistką, to poczułabym
wyrzuty sumienia, przyjmując go, ale cóż poradzić. Jestem równie
egoistyczna, co kiedyś byłam leniwa. – Podarowałem go kiedyś
twojej matce, ale znalazłem go z powrotem, gdy dała mi ciebie.
Czule
pogłaskałam zimne klejnoty. Takie piękne i takie kosztowne. Czułam
się mile połechtana tym prezentem. Dosłownie uśmiech nie schodził
mi z twarzy.
– Dziękuję! – zawołałam i w porywie chwili rzuciłam się
mężczyźnie na szyję. Po chwili poczułam zakłopotanie, więc z
powrotem opadłam na krzesło i tylko przyglądałam się diamentom.
– To
jak? – spytałam mężczyzna, ręką przeczesując swoje czarne
włosy. – Chciałabyś ze mną zamieszkać? Czy to jeszcze dla
ciebie za wiele?
Przyjrzałam
mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Musiałam się zastanowić,
czy było w rzeczywistości tak, jak powiedział. Byłam na swój
sposób rozdarta: miałam zamieszkać z Seleną i jej mężem, a
tymczasem przychodzi mój ojciec i prosi o to, bym się do niego
wprowadziła. Wiedziałam, że jeśli odmówię, to poczuje się
zraniony, ale będzie wiedział, że nie jestem gotowa, że to jego
wina. Dał mi piękny prezent urodzinowy, ale to nie wymazuje
wszystkich lat, które spędziłam niemal całkiem sama i chciałam
dać mu nauczkę. Pokazać jak ja się czułam, gdy go przy mnie nie
było. Z drugiej strony byłam ciekawa jak to jest posiadać ojca.
Czy reagowałby śmiechem, gdybym wygłaszała osobliwe uwagi? Brałby
mnie na poważnie, gdyby o coś spytał? Czy wysłuchiwałby z uwagą,
podczas gdy ja wyżalałabym mu się i otwierała przed nim swoje
serce?
Czy w
ogóle byłam zdolna do wpuszczenia go do siebie?
Wiedziałam,
że ten moment ma kluczowe znaczenie na naszej przyszłości:
mogłabym odmówić i wszystko zaprzepaścić, albo się zgodzić i
zaznać nowego życia. I chyba wolałam drugą opcję.
– Chciałabym – zaczęłam powoli i cicho – ale nie wiem, czy
dałabym sobie radę. To rzeczywiście za dużo. – Wlepiłam wzrok
w swoje opalone na jasny brąz dłonie. – Wiesz, jeszcze trzy dni
temu nie miałam ochoty cię znać, ale wiedziałam, że muszę cię
odnaleźć i zadać kilka pytań. Podświadomie czułam się winna i
nawet nie wiedziałam dlaczego, ale teraz już wiem, że w moim
zachowaniu nie ma nic z mojej winy. To ty uczyniłeś mnie... –
chciałam powiedzieć „wilkołakiem”, ale ugryzłam się w język
– ...taką, jaka jestem. Pomimo to muszę spróbować, dlatego z
chęcią skorzystam z twojej propozycji. Ale – powiedziałam
szybko, widząc, że chce coś powiedzieć – nie będę cię
nazywała „ojcem”. Na to jest naprawdę za wcześnie.
– I tak
jestem szczęśliwy, że się zgodziłaś – powiedział szczerze. –
Więc nazywanie mnie po imieniu nie będzie takie złe. Mógłbym cię
przedstawić reszcie watahy, aż dziw, że jeszcze nikogo nie
spotkałaś, skoro wszyscy mieszkają w najróżniejszych częściach
Shreveport.
Ta
informacja wydawała mi się być nierealna. Inne wilkołaki... Cała
wataha! Na tę myśl poczułam szczęście i lekkie zażenowanie.
– Miałam mieszkać u Seleny – powiedziałam, wyrywając się z
zamyślenia. – Dzisiaj mnie stąd wywalają, ale jeszcze nie
zaniosłam do niej swoich rzeczy, więc mogę je zabrać.
Powiedziawszy
to, wstałam i ruszyłam do drzwi. Mruknęłam tylko „Zaraz będę
gotowa” i wyszłam, a na korytarzu prawie wpadłam na Selenę,
która ze zdenerwowania obgryzała swoje długie paznokcie pomalowane
na delikatny róż. Uwielbiała ten kolor.
Jej
uwagę natychmiast przykuł naszyjnik, ale nic nie powiedziała, a ja
również nie miałam ochoty tego komentować. Zauważyłam, że w
drzwiach do salonu przystała grupka dzieciaków od sześciu do
dziewięciu lat, gdy tylko pochwycili mój wzrok, uciekli z piskami,
co wydawało mi się szczególnie zabawne.
Przez
kilka kroków szłam w milczeniu, a potem odezwała się Selena,
podążając za mną cicho:
– Co
sądzisz?
Wiedziałam
o co jej chodzi i nie potrzebowałam do tego nawet zdolności
telepatycznych. Właściwie pytanie miała wymalowane na twarzy i
było całkiem wyraźne w jej zdenerwowanym głosie.
– Że
zrobił najgłupszą rzecz w życiu, przyjeżdżając tutaj, ale
równocześnie dobrze się stało – odpowiedziałam całkiem
poważnie. Wzięłam wdech, a do moich nozdrzy dotarł zapach
cytrynowych perfum kobiety – kupiłam je jej na dzień matki,
ponieważ kimś takim dla mnie była. Odwróciłam się do Hiszpanki
i rzuciły mi się w oczy jej nowo przybyłe zmarszczki. Nawet z nimi
wyglądała pięknie – Czy pogniewasz się, jeśli powiem, że
zamierzam z nim zamieszkać? – rzuciłam prosto z mostu. I tak by
się dowiedziała dzisiaj, na to nie było rady.
– Powiem tylko, że to twój wybór i rozumiem, dlaczego tak postąpiłaś
– rzekła, a potem złapała moją rękę. – Ale, Lailah.
Pamiętaj, że nie masz pojęcia czym się zajmuje, nic o nim nie
wiesz, a co jeśli to jakiś krętacz?
Szczerze
powiedziawszy taka możliwość nie przyszła mi na myśl, a powinna.
Byłam tak zaabsorbowana tymi wszystkimi nowinami, że nie
pomyślałam, że to może być jakieś oszustwo. Z drugiej strony to
nie mogło być możliwe; nie czytałam jego myśli, ale wiedziałam,
co czuje i wydawało mi się, że nie chodzą mu po głowie żadne
oszustwa ze mną związane. Przez chwilę czułam się jak pijane
dziecko we mgle – całkowicie zagubiona i bezradna. Pokręciłam
głową – byłyśmy już na pierwszym piętrze.
– Dam
sobie radę.
– Obiecujesz? – spytała Selena zdławionym głosem. Wiedziałam, że
z trudem hamuje łzy, czające się w kącikach jej oczu. –
Obiecujesz, że w razie potrzeby zadzwonisz? Dasz mi znać? Że
będziesz mnie odwiedzać i nigdy o mnie nie zapomnisz?
– Obiecuję – przyrzekłam grobowym tonem, a to skutecznie ucięło
naszą dyskusję.
Zabrałam
swoje rzeczy i zeszłam z nimi na dół, przy okazji robiąc zdjęcia
wszystkiemu dookoła. Liam czekał przy drzwiach wejściowych, więc
zabrał moje rzeczy podczas gdy ja żegnałam się z wychowankami
sierocińca i pracownikami tejże instytucji. Większość osób
wylała łzy tym samym skutecznie wytrącając mnie z równowagi i
zrozumiałam, że jest mnóstwo ludzi, którzy mnie pokochali, a ja
nie miałam o tym pojęcia.
Po
wygłoszeniu szeregu zapewnień i obietnic, że będę ich odwiedzać,
byłam już na skraju wytrzymałości, dlatego szybko podeszłam do
ślicznego i niezwykle nowoczesnego auta Liama i wsiadłam.
– W
porządku? – spytał mężczyzna.
Kiwnęłam
głową.
– W jak
najlepszym – odpowiedziałam, zdając sobie sprawę, że właśnie
zakończył się pewien rozdział w moim życiu i właśnie otwiera
się przede mną nowa ścieżka, którą dano mi kroczyć.
__________
Dodałam nowe piosenki do playlisty (jakby komuś chciało się tego słuchać) i pragnę nadmienić, że kilka to soundtrackt z serialu Czysta Krew.
Lai nie hejtuje swojego ojca, tylko pragnie mu zaufać. Mówić od razu komu się to nie podoba! Miałam powód, dla którego trzeba było ich „połączyć". Albowiem trzeba odpowiedzieć na kilka pytań oraz zadać nowe, a następnie zostawić je bez odpowiedzi. Hehe.
Muszę przekonać mamę, żeby zabrała mnie w poniedziałek do lekarza, bo koszmarnie się czuję. -,-'
Droga Olu! Dobra wiadomość! Pam pojawi się w dziewiątym rozdziale, a Eric (jak wszystko dobrze pójdzie) w jedenastym, bądź dwunastym. Miłego wyczekiwania. ;)
Mam nadzieję, że nie przesadziłam z tym naszyjnikiem, bo takie wrażenie odniosłam, gdy czytałam dzisiaj ten rozdział.
Jak dla mnie to akcja z naszyjnikiem nie jest przesadzona. Sama chciałabym taki dostać ^^ i w sumie podoba mi się to, że nie nienawidzi swojego ojca i chce pozwolić mu wszystko naprawić. Jakoś bardziej mi się podoba takie rozwiązanie niż jakby miała go nienawidzić całym sercem. Widać, że facet się stara. Mam nadzieję, że jak pozna watahę to zacznie się znów jakaś akcja. Nie żeby teraz nie było żadnej, ale jestem ciekawa reszty stada ^^
OdpowiedzUsuńNa razie rzeczywiście jest dość nudno, ale muszę wszystko jakoś rozkręcić. Bądź cierpliwa, a coś się zacznie dziać. :) Tylko nie wiem jak to wyjdzie w praniu. xD
UsuńMadziu! Po pierwsze: dziękuję za wizytę i komentarz:) Tam także Ci odpisałam:):) Rozdział jest super i myślę, że się jeszcze bardziej rozkręci :D No i życzę zdrowia! Wracaj szybko do naszej klasy!:) Buźki!
OdpowiedzUsuńJa także Ci dziękuję i serio nie ma za co. :) A do szkoły wracam już w ten poniedziałek!
UsuńA mnie to się ten rozdział nie podoba :< Był za krótki i za szybko się wszystko wydarzyło, ja bym tu widziała więcej scen wściekłości Lailah, jakieś załamania, przemyślenia, rozwinęłabym to, bo uważam, że zachowała się mało realistycznie. Powinnaś dać jej więcej czasu na ochłonięcie, powinna się więcej zastanawiać nad tym wszystkim, porozmawiać z kimś o tym, mieć więcej wątpliwości, wyrzutów, zasypać ojca pytaniami, oskarżeniami... A tak, to tutaj wyglądało to w ten sposób, że przyszedł sobie tatuś po osiemnastu latach, usprawiedliwił się, dlaczego oddał dziecko do sierocińca, córka dała się przekupić diamentami i wrócili szczęśliwie do domu. Ja bym widziała tą scenę zupełnie inaczej, nawet kosztem przedłużenia tej rzeczowej akcji poznania z watahą itd.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to mnie ten rozdział również się mało podoba, ale... Cóż. Nie mam wymówki. Pisałam go jakiś czas temu, a czytałam powtórnie na kilka minut przed publikacją. Najzwyczajniej nie miałam już siły na poprawianie. Jednak może kiedyś...
UsuńDzięki za szczerość. ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńrozdział mi się podobał, ale zgadzam się pod niektórymi względami z Fealrin. z niecierpliwością czekam na Erica ;)jeśli miałabyś czas to zajrzysz proszę na http://eric-northman-rose-opowiadanie.blogspot.com/
UsuńDzięki za wizytę i komentarz:) Jak tylko będziesz chciała to zapraszam ponownie:) W weekend albo po weekendzie postaram się coś napisać:) A u Ciebie kiedy nowy rozdział? Jestem ciekawa bardzo! Buziaki!:)
OdpowiedzUsuńhttp://jestemvanessa.blogspot.com/
Według mnie ten rozdział jest świetny. Niestety muszę się trochę zgodzić z Fealrin, było trochę mało emocji głównej bohaterki. Reszta jest genialna ;D... Iiiiiiiiiiip. Eric, Eric, Eric !!! ;D... Jak widzisz mam fioła na punkcie pana Northmana xD. Warto czekać ;D
OdpowiedzUsuńWrócisz tu jeszcze kiedyś? :c
OdpowiedzUsuń