Rozdział IV

Nazajutrz rano obudziłam się ze świadomością, że nic mi się nie chce, a cały świat jest do bani. Tego dnia wszystko było na swój sposób inne. Dźwięki głośniejsze i wyraźniejsze, światło jaśniejsze, wszystko wydawało bardziej wyczuwalny zapach. A potem dotarło do mnie, co się wydarzyło poprzedniego dnia.
Najpierw spotkałam się z Jacksonem, który zauważył, że nie możemy być dalej parą. Zabolało, ale przyjęłam to do wiadomości, a nawet zerwałam z naszą przyjaźnią. Wiedziałam, że po naszym „związku” nigdy już nie będzie tak jak dawniej, że między nami pojawi się zażenowanie, a potem tak, czy siak przestaniemy się ze sobą zadawać. Dopiero po zmroku ruszyłam się z Łączki w stronę sierocińca. Wtedy poznałam zaskakującą parę, która okazała się być wampirami! Nie wiedzieć czemu, wygadałam Ericowi, że czytam z ludzkich głów jak z książki, a on napoił mnie swoją krwią i zniknął.
No właśnie... napoił mnie swoją krwią. Słońce nie robiło mi krzywdy, a jedynie oślepiało, nie czułam potrzeby, by zasmakować czyjejś krwi, więc nadal byłam człowiekiem. Czyli to krew musiała być przyczyną nienaturalnego wyostrzenia zmysłów.
Zerknęłam na budzik, leżący na szafce nocnej tuż przy wezgłowiu mojego łóżka. Była dwunasta, większość wychowanków sierocińca już nie spała, ale zdarzały się takie śpiochy jak ja. Usiadłam i oparłam się o poduszki, próbując przypomnieć sobie jak dotarłam do ośrodka. Okazało się wtedy, że jest później niż myślałam i prawie wszyscy już spali. Otrzymałam reprymendę od dyrektorki, która kazała mi przysiąc, że już nigdy nie spóźnię się na godzinę policyjną. Szkoda tylko, że nie zauważyła jak krzyżuję palce za plecami. Byłam wykończona, więc jak przez mgłę zarejestrowałam zaniepokojone spojrzenie panny Seleny i powlokłam się do swojego pokoju. Na szczęście mieszkałam sama, ponieważ nikt nie chciał przebywać z dziwakiem. Zrzuciłam ubrania na podłogę i w bieliźnie weszłam do łóżka, gdzie zwinęłam się w pozycji embrionalnej. Leżałam tak kilka godzin, aż budzik nie pokazał, że jest już po północy. Wtedy na przekór wszystkim swoim zasadom i obietnicom, zaczęłam cicho płakać. Płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez, a wtedy skrajnie wykończona – zasnęłam.
Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Nie każdy pokój takową posiadał, ale znaczna większość. Znajdowały się między innymi w pokojach opiekunów i innych pracowników, którzy tu mieszkali. Na końcu korytarza każdego piętra, również umieszczono dwie łazienki; jedna dla dziewczyn i jedna dla chłopców, ale tych rzadziej używano. Tak więc, bycie odmieńcem ma swój kolejny plus. Mam łazienkę wyłącznie do własnej dyspozycji.
Wrzuciłam bieliznę do specjalnego kosza na brudne ubrania z karteczką „Lailah Thomas, pokój 14” i weszłam pod prysznic. Gorące strumienie wody działały kojąco na moje zszargane nerwy i odprężały spięte mięśnie. Odpychałam od siebie Erica i Pam, chciałam o nich zapomnieć. O nich, a także o obietnicy jaką mi złożyli. „Jeszcze się spotkamy”, powiedział blondyn, co przerażało mnie bardziej od faktu, że wampiry naprawdę istnieją.
Gdy wróciłam do swojego pokoju ubrałam pierwsze lepsze dżinsy i bluzkę, wytrzepałam z wczorajszego ubrania resztkę roślinności leśnej i również wrzuciłam je do kosza. Wysuszyłam i rozczesałam swoje długie, czarne włosy, które zaplotłam w warkocz, umyłam zęby i pomalowałam oczy kredką. Chciałam wyjść jak najszybciej, więc zabrałam swoją torbę i wrzucałam do niej potrzebne rzeczy; portfel z pieniędzmi nielegalnie zarobionymi w schronisku dla zwierząt (właściciel był przyjacielem Seleny, która zaręczyła, że nic nie zrobię, toteż nie wpakowywałam się tam w kłopoty), kilka opakowań chusteczek, klucze z pokoju, stara empetrójka, słuchawki, mały kocyk z Kubusiem Puchatkiem (był jedyną rzeczą, jaka pozostała mi po ojcu) i wiele innych rupieci, a następnie wyszłam z pokoju, uprzednio zamykając wszystkie okna i drzwi. Odwróciłam się w stronę schodów, ale właśnie wchodziła nimi panna Selena. Nic się nie zmieniła od czasu, gdy miałam siedem lat. Nadal była piękną Hiszpanką o krótkich włosach i brązowej skórze, ale wokół oczy przybyło jej kilka zmarszczek.
Nieczęsto zdarza się, że nazywamy kogoś panną, tak jak teraz Selenę. Wzięło się to stąd, że swoją pracę zaczęła w bardzo młodym wieku, toteż każdy starszy pracownik zwracał się do niej per „panno”, a rzadziej „panienko”. Mówimy jej raczej po imieniu, ale „panna” stało się już częścią jej osobowości. Nie wiem, co się stanie jeśli wyjdzie za mąż i trzeba będzie ją nazywać „panią”.
– Dzień dobry – przywitałam się bez szczególnego entuzjazmu. Kobieta uniosła głowę i przyjrzała mi się badawczo.
– Cześć, Lai. – Nie zareagowałam, chociaż „Lai” nie było moim ulubionym przezwiskiem. Wszyscy wiedzieli, że nikt nie ma prawda tak mnie nazywać, ale istniało kilka wyjątków. Byli nimi Selena i Jack. Poza tym słowo „Lai” kojarzyło mi się z Japonią, bądź Chinami, a szczerze nienawidzę obydwóch krajów. – Czy możemy porozmawiać?
Skinęłam głową na znak zgody, chociaż nie bardzo miałam ochotę wysłuchiwać jej kazań, którymi mnie pewnie uraczy. Selena poprowadziła mnie do swojego pokoju, a ja odkryłam kolejny plus z wypicia wampirzej krwi; a mianowicie znacznie łatwiej było mi się uporać z moją „mocą”. Gdy tylko usłyszałam pierwszy szept po hiszpańsku mury obronne postawiły się niemal samoistnie i przyszło mi to nie tylko z niewyobrażalną łatwością, ale i również bezboleśnie, co było miłą odmianą.
– Jesteśmy same – powiedziała Selena, kiedy usiadła na starym fotelu. Ja rozgościłam się na drugim i od razu poczułam tę nieznośną sprężynę. Już wcześniej yo zauważyłam, gdy mojego umysłu nie atakowały dziesiątki zbędnych myśli. – Panie Jeffrey i Campbell zabrały każdego, kto chciał, na lody, a potem na wycieczkę do zoo. Stwierdzono, że masz szlaban, więc nawet cię nie budziłam.
Skinęłam głową, zapatrzona w swoje dłonie. Szczerze mówiąc, wisiało mi, czy wezmą mnie na te lody, czy nie. Sama mogłabym je sobie kupić, a zwierząt mam dość. Wystarczą mi bezpańskie koty i psy w schronisku.
– Kiedy znowu masz zmianę w schronisku? - spytała kobieta.
– Dano mi kilka tygodni wolnego. „Mam się cieszyć wakacjami” – zacytowałam właściciela schroniska, Dallasa. Uniosłam głowę i przyjrzałam się opiekunce. Wyglądała jakby w ogóle nie spała (może to ja nie dałam jej spać, bo tak głośno płakałam?), miała ciemne sińce pod oczami, fryzura była w nieładzie, a twarz bardzo zmęczoną. Nagle poczułam wyrzuty sumienia, bo to rzeczywiście była moja wina. Selena była jedyną osobą w sierocińcu, która mnie kochała i nie nazywała za plecami dziwadłem, a ja odpłacam jej się jeszcze większymi zmartwieniami. – Ale chyba nie o tym chciałaś pogadać – Nie było to pytanie, a stwierdzenie, lecz i tak kobieta kiwnęła głową.
– Wczoraj wróciłaś bardzo późno – zaczęła. – Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale wydawałaś się być... przestraszona. – Selena pochyliła się w moją stronę i chwyciła mnie za rękę. Wspomnienia z czasu, kiedy mnie wczoraj nie było zaczęły napierać na mur, ale nawet go nie zarysowały. Nie usłyszałam nic, a nic. – Wiesz, że jeśli coś jest nie tak, to mnie możesz zawsze powiedzieć.
Milczałam, rozważając jej słowa. Martwiła się o mnie, kochała mnie przez całe moje życie. Jest dla mnie bardzo ważna, więc czy mogłabym ją wciągać w swoje sprawy? Powiedzieć, że zaczepił mnie wampir i powiedział „Jeszcze się spotkamy”?
Nie. Kto wie, czy by mi uwierzyła. A poza tym, gdyby wampiry (jak to dziwnie brzmi, nawet w mojej głowie) chciałyby się ujawnić, to pewnie zrobiłyby to już jakiś czas temu, prawda? Nie mogłabym narażać Seleny na gniew Erica – był groźny i konsekwentny. Poznałam go (w pewnym sensie) i wiedziałam, że nie omieszkałby zabić niewygodną dla siebie osobę.
Dlatego pokręciłam głową, a potem przeskoczyłam na temat całkowicie błahy.
– Jack i ja. Zerwaliśmy. – Trudno tu mówić o zerwaniu, skoro nie było się nawet prawdziwą parą.
– Lailah! – zawołała Selena, zrywając się z fotela. Natychmiast mnie przytuliła. – Dlaczego? Co się stało?
– Właściwie to nic – mruknęłam nieco zażenowana. – Jego rodzice zapragnęli uchronić swojego synka przed demoralizacją – Wzruszyłam ramionami i wyplątałam się z objęć kobiety. Wstałam z fotela. – Czy mogę sobie już iść? Gdzieś się powłóczyć?
Selena przyglądała mi się przez chwilę, a potem kiwnęła głową. Złapałam swoją torbę, przewiesiłam ją przez ramię i ruszyłam w stronę drzwi, przy okazji się żegnając.
Wyszłam z sierocińca i ruszyłam w stronę najbliższego sklepu spożywczego, w którym kupiłam cały zapas słodyczy i czegoś do picia. M&M'sy, żelki, czekolada, batoniki, pepsi – od koloru do wyboru i ruszyłam na Łączkę. To był mój azyl, w którym nic mi nie groziło. Zwierzęta trzymały się ode mnie z daleka, słońce z łatwością mnie pieściło i było tak cicho... Żadnych niepożądanych intruzów, którzy mogliby mi złamać serce...
Rozłożyłam czerwony kocyk na trawie i się na nim położyłam, chociaż prawie całe nogi były zanurzone w zielonej trawie. Bluzę złożyłam i włożyłam pod głowę, niczym poduszkę, a potem zaczęłam się objadać łakociami, na które wydałam prawie całe pieniądze. Nie myślałam o niczym, po prostu przyglądałam się drzewom, trawie, baraszkującym zwierzętom, aż poczułam taką błogość, o jakiej nigdy mi się nie śniło. W pewnej chwili odłożyłam do torby rozpoczętą paczkę żelków i wyjęłam małą kwadratową paczuszkę. W rzeczywistości było to lusterko, w którym nieraz się przeglądałam – nie byłam płytka, po prostu musiałam mieć pewność, że mój wygląd się nie zmienił. Chciałam wiedzieć, czy osoba, którą widzę w srebrzystej tafli jest mną. To głupie, ale nic na to nie poradzę. Postawiłam lusterko na kocu i zaczęłam się sobie przyglądać; warkocz z czarnych włosów zwisał z ramienia i zwijał się tuż przy klatce piersiowej, blada jak na mieszkańca Luizjany twarz nie należała do dziecka ani do nastolatki, pod błękitnymi oczami widniały ciemne piegi. Nie wiem, czy byłam ładna, nikt mi tego nie mówił, a sama ocenić nie potrafiłam, ponieważ widziałam znacznie urodziwsze dziewczyny ode mnie. Jednak brzydka nie byłam, to wiedziałam na pewno.
W pewnym momencie z lasu przykucał szary zając. Oderwałam wzrok od lusterka, usiadłam i z ciekawością przyglądałam się ssakowi. Kto by pomyślał, ale wcale się mnie nie bał, tylko patrzył na mnie wyczekująco swoimi szklistymi oczkami w kolorze bezdennej czerni, co mnie odrobinę zaniepokoiło. Nieczęsto zdarza mi się, że dzikie zwierzęta podchodzą do mnie i patrzą na mnie, patrzą, patrzą i patrzą – jakby na coś czekały. Pytanie tylko na co?
Parsknęłam krótkim śmiechem, nie wiedząc czy mam płakać, czy śmiać się z własnej głupoty i powoli wyciągnęłam rękę ku zajączkowi. Ten tylko pociągnął śmiesznie noskiem oraz zatrzepotał uszami, ale poza tym był nadal w bezruchu.
– Co jest, mały? Hm? – spytałam go, dotykając jego aksamitnego futerka. Zając czmychnął od mojej dłoni i skoczył na moje kolana, co skwitowałam króciutkim piskiem. – W co ty grasz?
Nie ruszał się, co mnie zaczęło naprawdę martwić. Tylko patrzył na mnie swoimi oczami i od czasu do czasu poruszał noskiem i uszami. Nie starałam się nawet go pogłaskać – byłam jak zahipnotyzowana. Jak podczas rozmowy z Pam; byłam zafascynowana i przerażona jednocześnie.
Nagle doznałam bolesnych torsji. To zaczęło się tak nagle, że nawet nie zdążyłam zareagować – po prostu się pojawiły. Jęknęłam, zginając się w pół i zrzucając z kolan zająca, który nadal mi się przyglądał. Wszystkie te łakocie, które zjadłam musiały mi zaszkodzić, bo nagle poczułam jak żołądek wywraca mi się na drugą stronę, a jego zawartość wędruje mi do gardła. Poczułam posmak kwasu, więc przetoczyłam się po kocu i pochyliłam, ale nie zwymiotowałam. Po chwili całe moje ciało zaczęło mnie mrowić i doznałam najdziwniejszego uczucia w życiu; miałam wrażenie, że zaczęłam się kurczyć w sobie, moje kości przechodziły całkowitą transformację, zrobiło mi się cieplej, a świat zaczęłam postrzegać całkowicie inaczej.
Torsje ustały, więc z ulgą otworzyłam oczy i zauważyłam pyszczek zajączka zaledwie centymetry od mojej twarzy. Chciałam krzyknąć, ale z moich ust wydał się tylko pisk, jaki wydają psy, którym nastąpi się na ogon. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że leżę w stercie ubrań, które jeszcze przed chwilą miałam na sobie. Pociągnęłam nosem i poczułam... wszystko, jakby las zaczął na nowo żyć.
Kątek oka dostrzegłam odbicie w lusterku, które pozostawiłam na kocu. Ze zwierciadła spoglądał na mnie najprawdziwszy wilk! Miał średniej długości sierść o niebanalnym kolorze – była czarno – biała, poprzetykana szarymi łatami, jego oczy były wielkie i błyszczały złotawo. Uniosłam głowę i wilk zrobił to samo. Zastrzygłam uszami i uświadomiłam sobie prawdę.
Kuźwa.
__________
Haha. Zaraz się chyba zabiorę za pisanie ósmego rozdziału!
Cóż z tego, co pamiętam ten rozdział był pisany „na siłę", więc się nie czepiać jego złej jakości. -,-'

12 komentarzy:

  1. Lailah zamieniła się w wilka? Ale super! Nawet tak sobie myślałam, że jej imię kojarzy mi się z wilkołakami. Ciekawi mnie tylko dlaczego się nim stała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później znajdziesz odpowiedź na to pytanie. :)

      Usuń
  2. O, nowy szablon. Robiony na zamówienie? Ładny, choć ta cycata babka do mnie nie przemawia. Czy postacie z nagłówka odpowiadają jakimś postaciom z opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szablon robiony na zamówienie. I jeszcze raz tak, zdjęcia odpowiadają postaciom z opowiadania. Ten blond facet po lewej to właśnie Eric. xD Cycata babka (Megan Fox) to Lailah, gdy ma 18/23 lata. Czyli w drugiej i trzeciej części. :)
      Czy nie jest tak, że mówię za dużo? -,-'

      Usuń
    2. Nie wiem o co ci chodzi, jedynie mi przedstawiłaś bohaterów szablonu :D Ten Erik to mi bardziej wilkołaka niż wampira przypomina, no ale. Dobra, czekam na piąty rozdział, pamiętaj, że dzisiaj 1 września i początek nowego miesiąca :>

      Usuń
    3. Cóż, trudno zapomnieć, przecież w poniedziałek do szkoły. ;(
      Szaleję, ale co mi tam. Chcę już zakończyć pierwszą część, więc prawdopodobnie piąty rozdział pojawi się jutro. (Jak znajdę trochę czasu, bo mój tata ma również jutro urodziny. Ale se datę wybrał! Pfy.).

      Usuń
    4. No to możesz świętować urodziny taty i koniec wakacji jednocześnie! :D Ale w sumie lepiej byłoby mieć dwie imprezy, a nie jedną.
      O nie, poniedziałek, pierwszy dzień w nowej szkole [*]

      Usuń
    5. To powodzenia. Ja na szczęście mam jeszcze przed sobą rok.

      Usuń
    6. No ja tam się cieszę, że opuściłam moje gimnazjum, bo go nie lubiłam, ale i tak wizja pójścia do nowiutkiej szkoły mnie przeraża [*] Przynajmniej już po egzaminach jestem i 2 lata mam do następnych :D

      Usuń
    7. Tak, Ty szczęściaro. Ja teraz muszę zacząć w końcu wytężać mózgownicę. :(

      Usuń

Kursor pochodzi ze strony profilki.com.pl/inne/usteczka.cur