Nazajutrz
rano obudziłam się ze świadomością, że nic mi się nie chce, a
cały świat jest do bani. Tego dnia wszystko było na swój sposób
inne. Dźwięki głośniejsze i wyraźniejsze, światło jaśniejsze,
wszystko wydawało bardziej wyczuwalny zapach. A potem dotarło do
mnie, co się wydarzyło poprzedniego dnia.
Najpierw
spotkałam się z Jacksonem, który zauważył, że nie możemy być
dalej parą. Zabolało, ale przyjęłam to do wiadomości, a nawet
zerwałam z naszą przyjaźnią. Wiedziałam, że po naszym „związku”
nigdy już nie będzie tak jak dawniej, że między nami pojawi się
zażenowanie, a potem tak, czy siak przestaniemy się ze sobą
zadawać. Dopiero po zmroku ruszyłam się z Łączki w stronę
sierocińca. Wtedy poznałam zaskakującą parę, która okazała się
być wampirami! Nie wiedzieć czemu, wygadałam Ericowi, że czytam z
ludzkich głów jak z książki, a on napoił mnie swoją krwią i
zniknął.
No
właśnie... napoił mnie swoją krwią. Słońce nie robiło mi
krzywdy, a jedynie oślepiało, nie czułam potrzeby, by zasmakować
czyjejś krwi, więc nadal byłam człowiekiem. Czyli to krew musiała
być przyczyną nienaturalnego wyostrzenia zmysłów.
Zerknęłam
na budzik, leżący na szafce nocnej tuż przy wezgłowiu mojego
łóżka. Była dwunasta, większość wychowanków sierocińca już
nie spała, ale zdarzały się takie śpiochy jak ja. Usiadłam i
oparłam się o poduszki, próbując przypomnieć sobie jak dotarłam
do ośrodka. Okazało się wtedy, że jest później niż myślałam
i prawie wszyscy już spali. Otrzymałam reprymendę od dyrektorki,
która kazała mi przysiąc, że już nigdy nie spóźnię się na
godzinę policyjną. Szkoda tylko, że nie zauważyła jak krzyżuję
palce za plecami. Byłam wykończona, więc jak przez mgłę
zarejestrowałam zaniepokojone spojrzenie panny Seleny i powlokłam
się do swojego pokoju. Na szczęście mieszkałam sama, ponieważ
nikt nie chciał przebywać z dziwakiem. Zrzuciłam ubrania na
podłogę i w bieliźnie weszłam do łóżka, gdzie zwinęłam się
w pozycji embrionalnej. Leżałam tak kilka godzin, aż budzik nie
pokazał, że jest już po północy. Wtedy na przekór wszystkim
swoim zasadom i obietnicom, zaczęłam cicho płakać. Płakałam tak
długo, aż zabrakło mi łez, a wtedy skrajnie wykończona –
zasnęłam.
Wstałam
z łóżka i ruszyłam do łazienki. Nie każdy pokój takową
posiadał, ale znaczna większość. Znajdowały się między innymi
w pokojach opiekunów i innych pracowników, którzy tu mieszkali. Na
końcu korytarza każdego piętra, również umieszczono dwie
łazienki; jedna dla dziewczyn i jedna dla chłopców, ale tych
rzadziej używano. Tak więc, bycie odmieńcem ma swój kolejny plus.
Mam łazienkę wyłącznie do własnej dyspozycji.
Wrzuciłam
bieliznę do specjalnego kosza na brudne ubrania z karteczką „Lailah
Thomas, pokój 14” i weszłam pod prysznic. Gorące strumienie wody
działały kojąco na moje zszargane nerwy i odprężały spięte
mięśnie. Odpychałam od siebie Erica i Pam, chciałam o nich
zapomnieć. O nich, a także o obietnicy jaką mi złożyli. „Jeszcze
się spotkamy”,
powiedział blondyn, co przerażało mnie bardziej od faktu, że
wampiry naprawdę istnieją.
Gdy
wróciłam do swojego pokoju ubrałam pierwsze lepsze dżinsy i
bluzkę, wytrzepałam z wczorajszego ubrania resztkę roślinności
leśnej i również wrzuciłam je do kosza. Wysuszyłam i rozczesałam
swoje długie, czarne włosy, które zaplotłam w warkocz, umyłam
zęby i pomalowałam oczy kredką. Chciałam wyjść jak najszybciej,
więc zabrałam swoją torbę i wrzucałam do niej potrzebne rzeczy;
portfel z pieniędzmi nielegalnie zarobionymi w schronisku dla
zwierząt (właściciel był przyjacielem Seleny, która zaręczyła,
że nic nie zrobię, toteż nie wpakowywałam się tam w kłopoty),
kilka opakowań chusteczek, klucze z pokoju, stara empetrójka,
słuchawki, mały kocyk z Kubusiem Puchatkiem (był jedyną rzeczą,
jaka pozostała mi po ojcu) i wiele innych rupieci, a następnie
wyszłam z pokoju, uprzednio zamykając wszystkie okna i drzwi.
Odwróciłam się w stronę schodów, ale właśnie wchodziła nimi
panna Selena. Nic się nie zmieniła od czasu, gdy miałam siedem
lat. Nadal była piękną Hiszpanką o krótkich włosach i brązowej
skórze, ale wokół oczy przybyło jej kilka zmarszczek.
Nieczęsto
zdarza się, że nazywamy kogoś panną, tak jak teraz Selenę.
Wzięło się to stąd, że swoją pracę zaczęła w bardzo młodym
wieku, toteż każdy starszy pracownik zwracał się do niej per
„panno”, a rzadziej „panienko”. Mówimy jej raczej po
imieniu, ale „panna” stało się już częścią jej osobowości.
Nie wiem, co się stanie jeśli wyjdzie za mąż i trzeba będzie ją
nazywać „panią”.
– Dzień
dobry – przywitałam się bez szczególnego entuzjazmu. Kobieta
uniosła głowę i przyjrzała mi się badawczo.
– Cześć, Lai. – Nie zareagowałam, chociaż „Lai” nie było
moim ulubionym przezwiskiem. Wszyscy wiedzieli, że nikt nie ma
prawda tak mnie nazywać, ale istniało kilka wyjątków. Byli nimi
Selena i Jack. Poza tym słowo „Lai” kojarzyło mi się z
Japonią, bądź Chinami, a szczerze nienawidzę obydwóch krajów. –
Czy możemy porozmawiać?
Skinęłam
głową na znak zgody, chociaż nie bardzo miałam ochotę
wysłuchiwać jej kazań, którymi mnie pewnie uraczy. Selena
poprowadziła mnie do swojego pokoju, a ja odkryłam kolejny plus z
wypicia wampirzej krwi; a mianowicie znacznie łatwiej było mi się
uporać z moją „mocą”. Gdy tylko usłyszałam pierwszy szept po
hiszpańsku mury obronne postawiły się niemal samoistnie i przyszło
mi to nie tylko z niewyobrażalną łatwością, ale i również
bezboleśnie, co było miłą odmianą.
– Jesteśmy same – powiedziała Selena, kiedy usiadła na starym
fotelu. Ja rozgościłam się na drugim i od razu poczułam tę
nieznośną sprężynę. Już wcześniej yo zauważyłam, gdy mojego
umysłu nie atakowały dziesiątki zbędnych myśli. – Panie
Jeffrey i Campbell zabrały każdego, kto chciał, na lody, a potem
na wycieczkę do zoo. Stwierdzono, że masz szlaban, więc nawet cię
nie budziłam.
Skinęłam
głową, zapatrzona w swoje dłonie. Szczerze mówiąc, wisiało mi,
czy wezmą mnie na te lody, czy nie. Sama mogłabym je sobie kupić,
a zwierząt mam dość. Wystarczą mi bezpańskie koty i psy w
schronisku.
– Kiedy
znowu masz zmianę w schronisku? - spytała kobieta.
– Dano
mi kilka tygodni wolnego. „Mam się cieszyć wakacjami” –
zacytowałam właściciela schroniska, Dallasa. Uniosłam głowę i
przyjrzałam się opiekunce. Wyglądała jakby w ogóle nie spała
(może to ja nie dałam jej spać, bo tak głośno płakałam?),
miała ciemne sińce pod oczami, fryzura była w nieładzie, a twarz
bardzo zmęczoną. Nagle poczułam wyrzuty sumienia, bo to
rzeczywiście była moja wina. Selena była jedyną osobą w
sierocińcu, która mnie kochała i nie nazywała za plecami
dziwadłem, a ja odpłacam jej się jeszcze większymi zmartwieniami.
– Ale chyba nie o tym chciałaś pogadać – Nie było to pytanie,
a stwierdzenie, lecz i tak kobieta kiwnęła głową.
– Wczoraj wróciłaś bardzo późno – zaczęła. – Nie byłoby w
tym nic dziwnego, ale wydawałaś się być... przestraszona. –
Selena pochyliła się w moją stronę i chwyciła mnie za rękę.
Wspomnienia z czasu, kiedy mnie wczoraj nie było zaczęły napierać
na mur, ale nawet go nie zarysowały. Nie usłyszałam nic, a nic. –
Wiesz, że jeśli coś jest nie tak, to mnie możesz zawsze
powiedzieć.
Milczałam,
rozważając jej słowa. Martwiła się o mnie, kochała mnie przez
całe moje życie. Jest dla mnie bardzo ważna, więc czy mogłabym
ją wciągać w swoje sprawy? Powiedzieć, że zaczepił mnie wampir
i powiedział „Jeszcze się spotkamy”?
Nie.
Kto wie, czy by mi uwierzyła. A poza tym, gdyby wampiry (jak to
dziwnie brzmi, nawet w mojej głowie) chciałyby się ujawnić, to
pewnie zrobiłyby to już jakiś czas temu, prawda? Nie mogłabym
narażać Seleny na gniew Erica – był groźny i konsekwentny.
Poznałam go (w pewnym sensie) i wiedziałam, że nie omieszkałby
zabić niewygodną dla siebie osobę.
Dlatego
pokręciłam głową, a potem przeskoczyłam na temat całkowicie
błahy.
– Jack
i ja. Zerwaliśmy. – Trudno tu mówić o zerwaniu, skoro nie było
się nawet prawdziwą parą.
– Lailah! – zawołała Selena, zrywając się z fotela. Natychmiast
mnie przytuliła. – Dlaczego? Co się stało?
– Właściwie to nic – mruknęłam nieco zażenowana. – Jego
rodzice zapragnęli uchronić swojego synka przed demoralizacją –
Wzruszyłam ramionami i wyplątałam się z objęć kobiety. Wstałam
z fotela. – Czy mogę sobie już iść? Gdzieś się powłóczyć?
Selena
przyglądała mi się przez chwilę, a potem kiwnęła głową.
Złapałam swoją torbę, przewiesiłam ją przez ramię i ruszyłam
w stronę drzwi, przy okazji się żegnając.
Wyszłam
z sierocińca i ruszyłam w stronę najbliższego sklepu spożywczego,
w którym kupiłam cały zapas słodyczy i czegoś do picia. M&M'sy,
żelki, czekolada, batoniki, pepsi – od koloru do wyboru i ruszyłam
na Łączkę. To był mój azyl, w którym nic mi nie groziło.
Zwierzęta trzymały się ode mnie z daleka, słońce z łatwością
mnie pieściło i było tak cicho... Żadnych niepożądanych
intruzów, którzy mogliby mi złamać serce...
Rozłożyłam
czerwony kocyk na trawie i się na nim położyłam, chociaż prawie
całe nogi były zanurzone w zielonej trawie. Bluzę złożyłam i
włożyłam pod głowę, niczym poduszkę, a potem zaczęłam się
objadać łakociami, na które wydałam prawie całe pieniądze. Nie
myślałam o niczym, po prostu przyglądałam się drzewom, trawie,
baraszkującym zwierzętom, aż poczułam taką błogość, o jakiej
nigdy mi się nie śniło. W pewnej chwili odłożyłam do torby
rozpoczętą paczkę żelków i wyjęłam małą kwadratową
paczuszkę. W rzeczywistości było to lusterko, w którym nieraz się
przeglądałam – nie byłam płytka, po prostu musiałam mieć
pewność, że mój wygląd się nie zmienił. Chciałam wiedzieć,
czy osoba, którą widzę w srebrzystej tafli jest mną. To głupie,
ale nic na to nie poradzę. Postawiłam lusterko na kocu i zaczęłam
się sobie przyglądać; warkocz z czarnych włosów zwisał z
ramienia i zwijał się tuż przy klatce piersiowej, blada jak na
mieszkańca Luizjany twarz nie należała do dziecka ani do
nastolatki, pod błękitnymi oczami widniały ciemne piegi. Nie wiem,
czy byłam ładna, nikt mi tego nie mówił, a sama ocenić nie
potrafiłam, ponieważ widziałam znacznie urodziwsze dziewczyny ode
mnie. Jednak brzydka nie byłam, to wiedziałam na pewno.
W
pewnym momencie z lasu przykucał szary zając. Oderwałam wzrok od
lusterka, usiadłam i z ciekawością przyglądałam się ssakowi.
Kto by pomyślał, ale wcale się mnie nie bał, tylko patrzył na
mnie wyczekująco swoimi szklistymi oczkami w kolorze bezdennej
czerni, co mnie odrobinę zaniepokoiło. Nieczęsto zdarza mi się,
że dzikie zwierzęta podchodzą do mnie i patrzą na mnie, patrzą,
patrzą i patrzą – jakby na coś czekały. Pytanie tylko na co?
Parsknęłam
krótkim śmiechem, nie wiedząc czy mam płakać, czy śmiać się z
własnej głupoty i powoli wyciągnęłam rękę ku zajączkowi. Ten
tylko pociągnął śmiesznie noskiem oraz zatrzepotał uszami, ale
poza tym był nadal w bezruchu.
– Co
jest, mały? Hm? – spytałam go, dotykając jego aksamitnego
futerka. Zając czmychnął od mojej dłoni i skoczył na moje
kolana, co skwitowałam króciutkim piskiem. – W co ty grasz?
Nie
ruszał się, co mnie zaczęło naprawdę martwić. Tylko patrzył na
mnie swoimi oczami i od czasu do czasu poruszał noskiem i uszami.
Nie starałam się nawet go pogłaskać – byłam jak
zahipnotyzowana. Jak podczas rozmowy z Pam; byłam zafascynowana i
przerażona jednocześnie.
Nagle
doznałam bolesnych torsji. To zaczęło się tak nagle, że nawet
nie zdążyłam zareagować – po prostu się pojawiły. Jęknęłam,
zginając się w pół i zrzucając z kolan zająca, który nadal mi
się przyglądał. Wszystkie te łakocie, które zjadłam musiały mi
zaszkodzić, bo nagle poczułam jak żołądek wywraca mi się na
drugą stronę, a jego zawartość wędruje mi do gardła. Poczułam
posmak kwasu, więc przetoczyłam się po kocu i pochyliłam, ale nie
zwymiotowałam. Po chwili całe moje ciało zaczęło mnie mrowić i
doznałam najdziwniejszego uczucia w życiu; miałam wrażenie, że
zaczęłam się kurczyć w sobie, moje kości przechodziły całkowitą
transformację, zrobiło mi się cieplej, a świat zaczęłam
postrzegać całkowicie inaczej.
Torsje
ustały, więc z ulgą otworzyłam oczy i zauważyłam pyszczek
zajączka zaledwie centymetry od mojej twarzy. Chciałam krzyknąć,
ale z moich ust wydał się tylko pisk, jaki wydają psy, którym
nastąpi się na ogon. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że leżę
w stercie ubrań, które jeszcze przed chwilą miałam na sobie.
Pociągnęłam nosem i poczułam... wszystko, jakby las zaczął na
nowo żyć.
Kątek
oka dostrzegłam odbicie w lusterku, które pozostawiłam na kocu. Ze
zwierciadła spoglądał na mnie najprawdziwszy wilk! Miał średniej
długości sierść o niebanalnym kolorze – była czarno – biała,
poprzetykana szarymi łatami, jego oczy były wielkie i błyszczały
złotawo. Uniosłam głowę i wilk zrobił to samo. Zastrzygłam
uszami i uświadomiłam sobie prawdę.
Kuźwa.
__________
Haha. Zaraz się chyba zabiorę za pisanie ósmego rozdziału!
Cóż z tego, co pamiętam ten rozdział był pisany „na siłę", więc się nie czepiać jego złej jakości. -,-'
Lailah zamieniła się w wilka? Ale super! Nawet tak sobie myślałam, że jej imię kojarzy mi się z wilkołakami. Ciekawi mnie tylko dlaczego się nim stała. :)
OdpowiedzUsuńPóźniej znajdziesz odpowiedź na to pytanie. :)
UsuńO, nowy szablon. Robiony na zamówienie? Ładny, choć ta cycata babka do mnie nie przemawia. Czy postacie z nagłówka odpowiadają jakimś postaciom z opowiadania?
OdpowiedzUsuńTak, szablon robiony na zamówienie. I jeszcze raz tak, zdjęcia odpowiadają postaciom z opowiadania. Ten blond facet po lewej to właśnie Eric. xD Cycata babka (Megan Fox) to Lailah, gdy ma 18/23 lata. Czyli w drugiej i trzeciej części. :)
UsuńCzy nie jest tak, że mówię za dużo? -,-'
Nie wiem o co ci chodzi, jedynie mi przedstawiłaś bohaterów szablonu :D Ten Erik to mi bardziej wilkołaka niż wampira przypomina, no ale. Dobra, czekam na piąty rozdział, pamiętaj, że dzisiaj 1 września i początek nowego miesiąca :>
UsuńCóż, trudno zapomnieć, przecież w poniedziałek do szkoły. ;(
UsuńSzaleję, ale co mi tam. Chcę już zakończyć pierwszą część, więc prawdopodobnie piąty rozdział pojawi się jutro. (Jak znajdę trochę czasu, bo mój tata ma również jutro urodziny. Ale se datę wybrał! Pfy.).
No to możesz świętować urodziny taty i koniec wakacji jednocześnie! :D Ale w sumie lepiej byłoby mieć dwie imprezy, a nie jedną.
UsuńO nie, poniedziałek, pierwszy dzień w nowej szkole [*]
A gdzie teraz idziesz?
UsuńDo liceum.
UsuńTo powodzenia. Ja na szczęście mam jeszcze przed sobą rok.
UsuńNo ja tam się cieszę, że opuściłam moje gimnazjum, bo go nie lubiłam, ale i tak wizja pójścia do nowiutkiej szkoły mnie przeraża [*] Przynajmniej już po egzaminach jestem i 2 lata mam do następnych :D
UsuńTak, Ty szczęściaro. Ja teraz muszę zacząć w końcu wytężać mózgownicę. :(
Usuń